Samotny i zapomniany grób w lesie niedaleko Konstantynowa na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Archeolodzy, którzy wydobyli kości twierdzą, że leży tam młody, zadbany mężczyzna, postrzelony w głowę. Jego stopy obgryzły dzikie zwierzęta. Nie było przy nim żadnych przedmiotów ani szczątków ubrań. Czyżby porachunki mafii?
Gdyby archeolodzy nie działali w terenie wspólnie z etnologami – można by faktycznie wyciągnąć taki wniosek. Jednak w tym wypadku naukowcy obu specjalności nawiązali współpracę w skali dotychczas w Polsce niespotykanej.
“Szukaliśmy miejsc związanych z dziedzictwem kulturowym lokalnych mieszkańców; ale takich, które określamy jako +mniej oczywiste+. Nie ma wśród nich ogólnie znanych zamków czy zabytków, tylko miejsca ważne dla części społeczności wsi, kilku rodzin. Były to zatem lokalizacje, o których opowieść nie dotarła jeszcze do żadnego historyka” – opowiada dr Olgierd Ławrynowicz z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego, kierownik projektu “Miejsca pamięci i zapomnienia. Badania interdyscyplinarne północnych terenów Jury Krakowsko-Częstochowskiej”.
Szybko okazało się, że duża część wytypowanych miejsc dotyczyła czasów konfliktów zbrojnych – ostatnich wojen światowych czy okresu powstań narodowowyzwoleńczych.
Najpierw historycy i historycy sztuki przeprowadzili intensywną kwerendę na temat wybranego obszaru, obejmującego pięć gmin: Mstów, Olsztyn, Janów, Przyrów i Lelów. Następnie w teren ruszyli etnolodzy z Uniwersytetu Łódzkiego. Wcześniej poznali najważniejsze zabytki gmin tak, aby nie skupiać się na nich w czasie prowadzenia rozmów z mieszkańcami.
“Zależało nam na tym, by dotrzeć do takich opowieści, o których naukowcy dotychczas nie słyszeli” – dodaje dr Ławrynowicz.
Aby dowiedzieć się czegoś od mieszkańców jakiegoś terenu, archeolog i historyk korzysta niekiedy z ankiety, która nie jest jednak narzędziem idealnym do pozyskiwania informacji. W pozyskiwaniu wiedzy “ze źródeł mówionych” (czyli od ludzi) dobrze sprawdza się natomiast podejście etnologów – zauważa Ławrynowicz.
Właśnie ich metody postanowiono wykorzystać w czasie projektu. Jak mówi Ławrynowicz, na rozmowach z jedną osobą etnolodzy spędzali nieraz nawet po kilka godzin. “Bezpośrednie spotkanie było najlepszą metodą zdobycia zaufania i poznania interesujących nas informacji. Poza tym pamięć nie jest na zawołanie. Trzeba ją pobudzić rozmową” – kwituje naukowiec.
Pokolenie osób pamiętających czasy II wojny światowej wymiera. A jednak według dr. Ławrynowicza często bardzo dobrymi informatorami na temat tego okresu w badanej okolicy okazywali się ludzie w średnim wieku, którzy słuchali opowieści swoich rodziców lub dziadków.
O enigmatycznym grobie spod Konstantynowa w gminie Lelów opowiadały osoby w różnym wieku. W efekcie badacze uzyskali niemal kompletny obraz dramatu, który rozegrał się 72 lata temu. Z fragmentów informacji udało się im zrekonstruować ostatnie dni i chwile zmarłego mężczyzny:
Zbliżał się koniec II wojny światowej. Niemcy ewakuowali się ze wschodu przed armią sowiecką. Wśród nich był młody niemiecki weterynarz, którzy przejeżdżał przez teren Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jego ciężarówką kierował Czech. Sowieci pojawili się na tym terenie szybciej, niż mężczyźni przypuszczali. Musieli się więc ukryć. Uciekinierzy zostali jednak wykryci w jednym z gospodarstw. Żołnierze wypuścili Czecha, ale Niemca pojmali i postanowili rozstrzelać. Ten błagał o litość – mówił, że nie był żołnierzem, zajmował się tylko leczeniem zwierząt, a w domu czeka na niego żona z dziećmi. Za aresztowanym wstawili się mieszkańcy.
“Z opowieści mieszkańców wiemy, że weterynarz zemdlał w momencie, gdy sowieci prowadzili go na rozstrzelanie. Omdlałego mężczyznę postrzelono w głowę” – opowiada dr Ławrynowicz. Egzekucja zrobiła olbrzymie wrażenie na jej świadkach – również dlatego, że wykonano ją w brutalny i chaotyczny sposób. Mieszkańcy wspominali nawet, że w czasie postrzału krew trysnęła o szyby jednego z domów.
Sowieci wrzucili ciało do przydrożnego rowu, gdzie leżało kilka dni. Z opowieści wynika, że jeden z mieszkańców wsi rozebrał Niemca i chodził po okolicy w jego ubraniu. Wywołało to oburzenie – sołtys nakazał bezczeszczącemu ciało pochować je. Od momentu śmierci minęło jednak kilka dni, a zmarłym zainteresowały się dzikie zwierzęta, co tłumaczy obgryzione stopy.
“O tak dramatycznej historii i losach mężczyzny pochowanego na skraju lasu nigdy nie dowiedzielibyśmy się stosując jedynie metody archeologiczne. Archeologia współczesności wymaga współpracy z przedstawicielami różnych dyscyplin” – podkreśla dr Ławrynowicz.
Historia niemieckiego żołnierza to tylko jeden z elementów opowieści, jakie udaje się rekonstruować na terenie Jury. W ramach projektu w każdej z badanych gmin naukowcy wytypowali po kilkadziesiąt miejsc do przeprowadzenia badań, po czym wykonali dokumentację (w formie rysunków, zdjęć czy oznakowania koordynatów GPS) różnych zabytkowych obiektów, np. kapliczek. Archeolodzy przeprowadzili też badania metodą wykopaliskową – średnio po dwa-trzy w gminie. Tak było w przypadku miejsca wskazanego przez mieszkańców Konstantynowa. Teraz szczątki trafią na cmentarz żołnierzy niemieckich.
“Celem naszych badań jest nie tylko poznanie nieznanych epizodów ze współczesnej historii Jury Krakowsko-Częstochowskiej, ale również ochrona dziedzictwa kulturowego. Najlepszym na to sposobem jest poszerzenie wiedzy na temat lokalnej historii wśród miejscowych społeczności” – uważa dr Ławrynowicz.
Podobnych opowieści z sąsiednich gmin jest wiele. Ludzie mówili np., że w rejonie Góry Skarzawa w gminie Mstów, obok zaniedbanego krzyża, w czasie I wojny światowej Niemcy ukryli skarb – albo że spoczął tam powstaniec styczniowy (relacje były rozbieżne). Tymczasem wykopaliska pozwoliły stwierdzić, że ziemia skrywa szczątki żołnierza z okresu I wojny światowej.
“Na swój sposób opowieści łączą się w całość – był to przecież żołnierz (co prawda nie powstaniec) i zginął w czasie I wojny światowej (skarb miał pochodzić z tego okresu). Pamięć ludzka co prawda jest zawodna, ale widać, że bywa bliska faktom historycznym” – zauważa dr Ławrynowicz.
Dzięki badaniom, które odbywają na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej naukowcy poznają nieznane do tej pory karty z historii współczesnej oraz rozwijają metody badań interdyscyplinarnych. Z kolei mieszkańcy, uczestnicząc w działaniach popularyzatorskich, organizowanych w ramach przedsięwzięcia (w postaci prelekcji, wystaw, warsztatów dla dzieci i młodzieży) pogłębiają swoją wiedzę o otaczającym ich dziedzictwie kulturowym. Wnioski ze współpracy interdyscyplinarnej wyciągnęli studenci – organizują w maju wspólną konferencję dotyczącą współpracy na polu badawczym archeologów i etnologów – wylicza dr Ławrynowicz.
Kilkuletnie badania odbywają się w ramach projektu realizowanego dzięki grantowi Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Szczegółowe informacje na temat projektu dostępne są na stronie: http://najurze.uni.lodz.pl/
źródło: PAP – Nauka w Polsce, www.naukawpolsce.pap.pl, Szymon Zdziebłowski, fot. Olgierd Ławrynowicz