Kościół w Domachowie w Wielkopolsce już raz zaskoczył miłośników historii. Gdy w 2017 roku w świątyni prowadzono prace konserwatorskie, nikt nie spodziewał się, że niedługo potem dojdzie do odkrycia, które przesunie datowanie zabytku aż o 200 lat wstecz.
Wszystko zaczęło się w 2017 roku od odkrycia fragmentów polichromii figuralno-ornamentowych. Przeprowadzone później badania dendrologiczne wykazały, że kościół został wzniesiony z drewna dębowego ściętego w 1368 i 1369 roku. To była sensacja, bo do tej pory uważano, że drewniany kościół w Domachowie zbudowano około 1568 roku.
Już wtedy służby konserwatorskie zapowiedziały kontynuację badań w Domachowie. Zaplanowano badania architektoniczne kościoła, prace konserwatorskie odkrytych polichromii oraz badania archeologiczne. I tu dochodzimy do najciekawszej części historii.
W kościele w Domachowie pojawili się archeolodzy z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przewodził im prof. dr hab. Artur Różański. Naukowcy mieli jeden cel – rozpoznanie, czy drewniany kościół był pierwszą konstrukcją, która znajdowała się w tym miejscu. Pracom sprzyjała wymiana podłogi w kościele. Ostatecznie, kościoła wzmiankowanego w źródłach pisanych w 1293 roku nie udało się odkryć. Przy okazji rozpoznano jednak szereg elementów historycznego wyposażenia świątyni. Pojawiły się też pochówki.
Naukowcom, którzy pracowali w Domachowie, towarzyszyli detektoryści. Wśród nich był Wiktor Stusio, organizator corocznych “Wakacji z historią”, doświadczony poszukiwacz, który na co dzień prowadzi sklep z wykrywaczami metali “Restyling” w Łodzi. Czytelnikom portalu www.zdziennikaodkrywcy.pl zdecydował się opowiedzieć o swoich wrażeniach.
– W Domachowie pojawiłem się na zaproszenie profesora Artura Różańskiego, z którym miałem okazję współpracować już wcześniej – mówi Wiktor Stusio. – Towarzyszyłem profesorowi Różańskiemu w badaniach w Gołańczy, Sierpcu i w Kole.
Badań w kościele, tym bardziej takim jak ten w Domachowie, nie da się porównać do niczego innego. – Praca w kościele czy w każdym innym podobnym miejscu to nie jest chodzenie po polu czy w lesie – mówi Wiktor. – Trzeba być uważnym i cierpliwym, wsłuchiwać się w każdy sygnał, reagować na każde wzbudzenie wykrywacza, kilkanaście razy sprawdzać każdą grudkę ziemi.
Nagrodą za cierpliwość są wyjątkowe znaleziska. Jakie? – Z małej hałdy usypanej z powstającego wykopu archeologicznego w ciągu kilku godzin udało się odnaleźć 22 monety – wspomina Wiktor. – Wśród nich były denary jagiellońskie, dewocjonalia, a nawet fragment różańca.
Jak mówi Wiktor Stusio, tego, co przeżył w Domachowie nie zamieniłby na nic innego . Miejsce, historia, przepiękne polichromie – to wszystko tworzyło wyjątkową atmosferę. – Chciałbym raz jeszcze przeżyć coś podobnego – dodaje na zakończenie Wiktor.