Kilka miesięcy temu przynajmniej część ukraińskich pasjonatów historii zelektryzowała wieść o odnalezieniu przez poszukiwacza skarbów pokaźnego skarbu XVII-wiecznych srebrnych monet polskich. Skarb trafił właśnie – jak się okazało – na internetową aukcję. Cena wywoławcza to niecałe 10 tysięcy złotych. Jeśli w Polsce nie dowiadujemy się o wielu spektakularnych amatorskich odkryciach, to co dopiero na Ukrainie?
Na wstępie należałoby jednak pogratulować znalazcy skuteczności. 82 szóstaki, 59 trojaki i 1047 półtoraków Zygmunta III Wazy, ukrytych najprawdopodobniej w trakcie Powstania Chmielnickiego. Razem 1,6 kilograma srebra. Do tego kozacki nóż bojowy, co mogłoby wskazywać, że skarb ukryty został przez Zaporożca. I trudno przypuszczać, by był to żołd Kozaka rejestrowego. Prędzej zrabowany przez swawolnika majątek polskiego szlachcica lub łup wojenny. We wschodnich prowincjach I Rzeczpospolitej było przecież co grabić i było co rabować.
Można by powiedzieć, że taki skarb przytrafić się może wyłącznie raz w życiu, ale nie na Ukrainie. Burzliwa historia prawobrzeżnej i lewobrzeżnej części Ukrainy, sprawiła, że tereny te bogate są w liczne skarby i depozyty, pochodzące szczególnie z czasów zbrojnych wystąpień Kozaków Zaporoskich i chłopstwa ruskiego przeciwko magnaterii i szlachcie polskiej.
Wiele takich skarbów trafiło do muzeów. Sam miałem okazję widzieć kilka w niewielkim muzeum numizmatycznym w Ostrogu, mieście oddalonym zaledwie o 110 kilometrów od obleganego przez wojska Chmielnickiego Zbaraża, historycznej siedziby rodu Zbaraskich i Wiśniowieckich (w 1648 roku Kozacy wymordowali katolicką część Ostroga, zrabowali domostwa, po czym spalili miejskie zabudowania). Większość przepada jednak na zawsze. Ten, co mimo wszystko dziwi, trafił na aukcję internetową. Jego odkrywca musi być wytrawnym i doświadczonym poszukiwaczem, co widać po pozostałych aukcjach: antyczne monety, biżuteria z okresu wpływów rzymskich. Handel zabytkami na Ukrainie – jak widać – kwitnie.
Cała nadzieja w tym, że skarb wykupiony zostanie przez któreś z ukraińskich muzeów, a jeśli nie ukraińskich, to być może polskich. Nie tylko ja, patrząc na te monety i wizerunek polskiego króla, czuję do nich jakiś specyficzny sentyment. Znalazca sam sobie określił wysokość nagrody, jaka przysługuje mu za odnalezienie ponad tysiąca srebrnych monet. Ciekawa praktyka, ale możliwa wyłącznie na Ukrainie.
A teraz przypomnijcie sobie fragmenty “Ogniem i mieczem”, jak dzielono dobra po zwycięstwach kozackich, jak grabiono dwory szlacheckie i jak można było kwaterkę siwuchy wymienić na kielichy pełne biżuterii. Na odkrycie czeka tam wciąż skarb samego Chmielnickiego, pochodzący z rabunku miast i dworów szlacheckich.
Ile innych dóbr z tego okresu wciąż czeka w ziemi na swoich odkrywców? To przecież tam, w najdalszych zakątkach I Rzeczpospolitej, w momentach zagrożeń, takich jak Powstanie Chmielnickiego, powierzano ziemi w opiekę rodowe bogactwa. Dziś te polskie skarby trafiają w ręce ukraińskich odkrywców. A historia zatacza koło…
Zdjęcie pochodzi z ukraińskiego forum.violity.com. Pod wskazanym linkiem znajdziecie też więcej zdjęć tego spektakularnego odkrycia.