50 i 10 tysięcy złotych – nagrody w tej wysokości trafią do znalazców skarbu monet z XV wieku i depozytu butli na gaz bojowy z okresu I wojny światowej. O uhonorowanie przypadkowych odkrywców przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wnioskowali wojewódzccy konserwatorzy zabytków.
Nagroda w wysokości 50 tysięcy złotych powędruje do Bogusława Szwichtenberga, który w kwietniu 2015 roku natrafił w lesie na dwa rozbite naczynia wypełnione monetami. Znajdowało się w nich łącznie 6152 monety, w tym 5365 halerzy zgorzeleckich, czeskich, morawskich i innych oraz 787 groszy miśnieńsko-saksońskich, heskich, z mennicy w Halberstadt i czeskich. Odkrycie skarbu zgłoszono do Muzeum Archeologicznego Środkowego Nadodrza w Zielonej Górze z siedzibą w Świdnicy. Wartość skarbu wyceniono na ponad 400 tysięcy złotych.
10 tysięcy złotych trafi do Ireny i Roberta Bilskich za przypadkowe odkrycie na terenie Fortu Chrzanów w Warszawie depozytu butli na gaz bojowy z okresu I wojny światowej. Znalazcy o swoim odkryciu powiadomili Warszawskie Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich oraz Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora i Stołecznego Konserwatora Zabytków. Podobne znaleziska przetrwały jedynie w pojedynczych egzemplarzach.
Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami przewiduje, iż osobom, które odkryły bądź przypadkowo znalazły zabytek archeologiczny, przysługuje nagroda o ile dopełniły one określone w tej ustawie przesłanki. Warunki i tryb przyznawania nagród, ich rodzaje, wysokość i źródła finansowania zostały określone w rozporządzeniu Ministra Kultury z dnia 1 kwietnia 2004 r. w sprawie nagród za odkrycie lub znalezienie zabytków archeologicznych. Zapisano tam m.in., że nagrodę pieniężną przyznaje się, gdy zabytek posiada znaczną wartość historyczną, artystyczną lub naukową.
Co roku do MKiDN napływa od kilku do kilkunastu wniosków od wojewódzkich konserwatorów zabytków, dotyczących przyznania nagrody za przypadkowe znalezienie zabytków archeologicznych.
Pamiętajmy jednak, że w praktyce nagrody przysługują osobom, które przypadkowo odnalazły zabytki. Na gratyfikację nie mogą liczyć osoby zajmujące się zawodowo badaniami archeologicznymi i poszukiwacze skarbów. W tym przypadku, wszystko, na co można liczyć, to dyplom i uścisk ręki urzędnika. Daleko nam do rozwiązań z krajów Europy Zachodniej, gdzie znalazcy mogą liczyć w większości na nagrodę w wysokości wartości rynkowej znaleziska lub przynajmniej jego części. Dlatego w Polsce wiele odkryć wędruje na czarny rynek lub do prywatnych kolekcji. Co ciekawe, wzrasta liczba zgłoszeń skarbów odkrywanych w trakcie zbierania poroża, kopania robaków na ryby czy tropienia zwierzyny.
fot. www.muzeum-swidnica.org