Wśród monet znajdowanych zwłaszcza w centralnej Polsce dość liczną grupę stanowią monety obiegowe II Rzeczpospolitej. Wśród poszukiwaczy dzielone są one w zasadzie na dwie grupy – monety srebrne i… złom. Często przemawia za tym przekonanie, że numizmatycy nigdy nie włączą do swojej kolekcji monety-wykopka z II RP, a srebro zawsze można wyczyścić, by ładnie wyglądało i nadawało się do kolekcji. Jednak ile w tym prawdy?
Monety srebrne II RP są znaleziskiem…stosunkowo częstym. Wbrew pozorom ich ilość w „banku ziemnym” jest dość pokaźna. Wśród nich przeważają oczywiście popularne 2 i 5-złotówki z „Polonią”, czasem Piłsudski albo „statek”. Ale trafiają się również monety rzadsze jak 5-złotówki z Nike. Są to wszystko monety cenione przez poszukiwaczy, bo… efektowne. Nawet zwykła 2-złotówka z „Kobietą z kłosami” może urzekać kunsztem wykonania.
Jednak są krążki o wiele ciekawsze niż takie sreberka. Mam tu na myśli fałszerstwa na szkodę emitenta. Znaleziska te nie są zbyt częste, ale zawsze ciekawe. I to zarówno, gdy chodzi o monety groszowe, jak i te srebrne. Są one ciekawe z dwóch względów. Po pierwsze, skoro trafiły do ziemi, to były w powszechnym obiegu i nie zostały wyłapane przez pracowników banków itd. Po drugie – ich wprowadzanie do obiegu było sporym ryzykiem.
Na koniec słowo o monecie zdawkowej – 1, 2, 5 groszy. Są to według mnie monety niedoceniane. Często można na internetowych aukcjach spotkać zestawy, w których są one ułożone na kupce i nawet nie wyczyszczone. A przecież i wśród nich są ciekawostki, które (nawet w ziemnej patynie) znajdą amatora! Są to 1 grosz z 1930 i 1934 roku, 2 grosze z 1930 i 1933 roku i, oczywiście, 5 gr z 1934 roku. Uwagę warto zwracać na wszystkie, a na 5 groszy zwłaszcza.
I jeszcze mała refleksja związana z tematem – zawsze zanim odłożycie swoją monetę – 3 razy ją obejrzyjcie, próbujcie identyfikować, przepisujcie legendy, szperajcie w katalogach, bo nigdy nie wiadomo, czy nie ma w rękach czegoś naprawdę ciekawego ukrytego między dziesiątkami nieciekawych złomków.