Dla jednych zbędny gadżet, dla innych, w tym od niedawna i dla mnie – niezbędne udoskonalenie. Odkąd pogoda uniemożliwiła prowadzenie poszukiwań w ciągu dnia, latarka oświetlająca pole poszukiwań stała się tym, co przekonało niezdecydowanych. Kopać nocą, czy nie kopać? Oczywiście, że kopać! Każde wyjście w teren po zmierzchu lub nocą, to nie lada przygoda. Byle do takiej przygody być odpowiednio przygotowanym!
Każdy, to niezależnie od pory roku (tak, jak obecnie, gdy pali słońce, czy po lecie, gdy zmierzch zapada stosunkowo szybko) preferuje prowadzenie poszukiwań nocą, wie, że nie jest łatwo. Sam nigdy nie zdecydowałbym się na nocną wyprawę do gęstego lasu. Inaczej w przypadku pól czy łąk – tam na poszukiwaczy nie czyha tak wiele niebezpieczeństw. Trzeba jednak zadbać o odpowiednie wyposażenie. Sama latarka czołowa, z której korzysta wielu poszukiwaczy, może nie wystarczyć. Tym, co pomoże uchronić nasz sprzęt przed niezamierzonym uszkodzeniem, a nas samych przed przypadkową kontuzją, jest latarka oświetlająca pole poszukiwań. Instalowana jest z reguły w obudowie panelu – punktowa dioda rozświetla w ten sposób obszar, który znajduje się bezpośrednio pod cewką. Niby nic nieznaczący gadżet – a jak bardzo pomocny!
Latarka tego typu instalowana była już w zagranicznych konstrukcjach. Wiele razy, jeszcze wiosną, korzystałem z tego rozwiązania w wykrywaczu Makro Racer. Teraz latarka trafiła do rodzimego sprzętu – pojawiła się w trzeciej, udoskonalonej odsłonie Armanda Dominatora. To jednak nie jedyna różnica między nowym Dominatorem a jego poprzednikiem.
Na pierwszy rzut oka dadzą się zauważyć różnice w konstrukcji: nowocześniejsza obudowa sterownika, minimalistyczny wystrój panelu i nowocześniejszy kształt cewki, która ma też większą powierzchnię (o szczegółach technicznych przeczytacie na stronie producenta). Nowy wykrywacz Armanda (o zaletach wykrywacza polskiej produkcji Armand Dominator 2 pisałem już w artykule “Wykrywacz, który spełnił moje oczekiwania“) wygląda lepiej i dostojniej. Najważniejsze jednak, że Dominator 3 to odpowiedni zasięg i czułość, o czym sam miałem okazję przekonać się ostatniej nocy.
Za cel obrałem sobie łąkę i niewielkie pole – skoszone zaledwie dzień wcześniej. Obszar ten sąsiaduje ze starym lasem, który penetruję od pewnego czasu i który kilka już razy w tym roku dostarczył mi niezwykłych wrażeń.
Z uwagi na wysokie temperatury wybrałem się w teren dopiero na godzinę przed zachodem słońca. Po pierwszej godzinie zrobiło się szaro, po drugiej – kompletnie ciemno. Najpierw uruchomiłem latarkę czołową, chwilę później – sprzętową, która tego wieczoru towarzyszyła mi już do samego końca (latarka w żaden sposób nie obciążyła akumulatorów wbudowanych w wykrywacz). W praktyce oświetlała nie tylko pole poszukiwań, ale też pomagała w zlokalizowaniu pojedynczych znalezisk.
Wrażenia jak w przypadku wcześniejszego modelu Dominatora – bardzo dobre. Wykrywacz reaguje szybko i pewnie. Tego wieczoru dał się poznać jako bardzo dobry sprzęt na monety.
Choć obyło się bez spektakularnych sukcesów, Dominator 3 nie pozwolił mi wrócić do domu z pustymi kieszeniami. Wynik blisko 3 godzin prowadzenia poszukiwań: rzadkie 50 fenigów z 1930 roku, 1 marka z 1924 roku, 1 krajcar z 1858 roku i 1/12 część talara z 1782 roku. Do tego kilka popularnych miedziaków z różnych epok, kilkanaście guzików i jeden rarytas, którego tej nocy się nie spodziewałem: wpinka Hitlerjugend. Wrócę w to miejsce zaraz po orce. Łodygi zboża, które pozostały po żniwach, są mimo wszystko w tym miejscu zbyt wysokie.
Chodzenie po polach ma swój osobliwy urok – chodzenie nocą, gdy wyostrzają się wszystkie zmysły, samo w sobie jest nietypowym i nietuzinkowym przeżyciem.