2,3 C
Warszawa
czwartek, 12 grudnia, 2024

Jak znaleźć wojenny depozyt?

-

Ukrywano je zwykle tuż przed przejściem frontu. Część w pobliżu majątków, domostw i gospodarstw, inne w parkach, na polach i głęboko w lesie. Chowano w nich nie tylko sztućce i porcelanę, monety, banknoty i dokumenty, ale też odzież, książki, obrusy, narzędzia, leki i wiele innych, wydawałoby się, nieprzydatnych rzeczy. Powierzano je ziemi po to, by po nie wrócić. Dziś stanowią cel poszukiwań. Skrytki, schowki i depozyty – jak ich szukać, by znaleźć?

Niestety, z każdym kolejnym dniem wydaje się, że jest to coraz trudniejsze. Historia ich poszukiwań liczy już sobie kilkadziesiąt lat. Skrytek i depozytów szukano zaraz po wojnie, gdy napływowej ludności przydawało się wszystko – jeśli nie do codziennej egzystencji, to przynajmniej na handel wymienny. Zanim jednak do poszukiwań przystąpili cywile, szukało wojsko. W “Dzienniku z Prus Wschodnich” Hans von Lehndorff, wnuk pruskiego arystokraty, wspominał o żołnierzach Armii Czerwonej, którzy jeszcze w 1946 roku na terenie rezydencji jego dziadka szukali zakopanych skarbów “długimi spiczastymi, żelaznymi prętami, które kazali sobie zrobić u kowala”. Wbijali je zapewne w ziemię, czekając na opór drewnianych skrzyń lub szklanych słojów. Lehndorff pisał też później o dwóch samotnych kobietach, którym “wiedzie się […] trochę lepiej”. “Najwidoczniej – jak przypuszczał – znalazły nasze zakopane srebra. Dowiedziałem się o tym od pewnego polskiego sklepikarza, któremu niedawno sprzedały trzy schowane jeden w drugi srebrne pucharki. Pokazał mi je i gotów jest mi je odsprzedać za cenę kupna. Żąda 500 złotych, a więc śmiesznie małej sumy. W sklepiku znajduje się jeszcze wiele innych przedmiotów, które wcześniej należały do nas. […] Z wiadomych powodów tamte kobiety zaoferowały mi tylko sporo śpiewników i moją Biblię do chrztu, którą też znalazły”.

fot. Olsztyńskie Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne “Medalion”

Pewne jest, że chowali wszyscy i wszystko, co mogło się przydać w przyszłości, a czego nie można było zabrać w przypadku ucieczki lub tymczasowej zmiany miejsca zamieszkania. Mimo to wielu skrytek nigdy nie odnaleziono. Część z nich do dziś czeka na swoich odkrywców. Tak było z depozytem hrabiego Hansa Joachima von Finckensteina z Gubławek czy ogromnym depozytem odkrytym przez Olsztyńskie Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne “Medalion”.

Trudno osadzić się w roli ówczesnego uchodźcy, który w trudnych warunkach zmuszony był uciekać przed dramatem wojny. Czy ukrywając w ziemi swój dobytek, mógł kierować się jakąś regułą? Czy wybierał miejsca charakterystyczne, czyli takie, do których mógłby bez trudu wrócić? Czy pozostawiał wskazówki dla innych, którzy mogliby je w przyszłości odnaleźć?

Odpowiedź na te pytania jest prosta. Krajobraz zmienia się niezwykle szybko. Dlatego najważniejsza zasada brzmiała: “Stwórz schowek w miejscu, które zapamiętasz”. W przypadku otwartego terenu mogły to być okolice skrzyżowania dróg, stare drzewo, szczyt lub zbocze wzniesienia, zagłębienie lub wąwóz, fragment łąki w zakolu rzeki lub strumienia, a najczęściej skraj lasu lub drogi. Zwykle w odległości do 250 metrów od ostatnich zabudowań miejscowości. Miejsca ukrycia oznaczano pozostawiając w okolicy spory kamień lub wycinając znaki na drzewie. Jeśli nie dla siebie, to dla innych osób, którym w przyszłości mogło to ułatwić odnalezienie danego miejsca.

Jeśli więc w środku lasu znajduje się kamień, warto dokładniej przeszukać okolicę, zaczynając jednak od tego, co znajduje się pod samym kamieniem. Jeśli na drzewie, przy korzeniu lub wyżej, znajdują się wyryte znaki, powinno się potraktować je poważnie. Jeśli cokolwiek w lesie przykuje uwagę, wzbudzi wątpliwość, zainteresuje lub zaintryguje, jeśli nagle wyostrzą się zmysły, warto przystanąć, rozejrzeć się i obejść dokładnie całą okolicę. Obecność skrytki mogą zwiastować kamienie, czerwona cegła lub dachówka, ale też gwoździe, które mogą być jedyną pozostałością po skrzyni.

Druga zasada ukrywających nakazywała im chować dokładnie. Dlatego w przypadku prowadzenia poszukiwań przy użyciu wykrywacza metalu, należy całkowicie zrezygnować z dyskryminacji i weryfikować każdy, nawet najgłębszy sygnał. Należy też pamiętać, że w przypadku odkrycia słoja, kanki, skrzynki lub wiadra z zawartością, powinno się dokładnie przeszukać cały rejon. Jedna skrytka zwykle zwiastuje kolejną.

W przypadku starych, opuszczonych lub dawnych gospodarstw, domostw lub majątków, w pierwszej kolejności trzeba sprawdzić parki ze stawami, ogrody i sady. Ich granice ustalić można korzystając z archiwalnych map lub tworząc z nich specjalną nakładkę dla aplikacji wykorzystujących wbudowany w telefon moduł GPS.

Depozyty zakopywano często przy granicy działki, ale też przy bramach wjazdowych i w samym rogu posiadłości. Zdarzały się też skrytki urządzone przy samym murze, często na wysokości okna lub pod schodami, przy głównych drzwiach wejściowych. Wspomniany wcześniej Hans von Lehndorff pisał w dzienniku o kilkukrotnie rozkopywanym grobie, który znajdował się przy leśniczówce. Czy rzeczywiście był to grób czy po prostu przygotowana wcześniej skrytka?

W przypadku budynków należy sprawdzić wolne przestrzenie pod drewnianą podłogą (w trakcie remontów częstym znaleziskiem jest broń), piwnice ze wszystkimi zakamarkami, a w przypadku strychów przestrzenie za deskami stropowymi. Niedawno media donosiły o wielkim “domowym” depozycie odnalezionym w czeskim Uście nad Łabą. Przedmioty ukryte przez dawnych mieszkańców budynku znajdowały się w za deskami stropowymi. “Wejście” do skrytki oznaczone było kilkucentymetrowym sznurkiem, który przetrwał nienaruszony 70 lat.

A jakie są wasze doświadczenia z wojennymi depozytami?


Ostatnio dodane

Nie przegap

Musisz przeczytaćpolecane
teksty wybrane dla ciebie