Zawsze zastanawiało mnie, czym kierują się początkujący poszukiwacze skarbów przy wyborze swojego pierwszego wykrywacza metali. W czasach, gdy ja sam rozpoczynałem swą przygodę z poszukiwaniem skarbów a termin ten kojarzył się jeszcze wtedy wyłącznie z książkami przygodowymi, Internet nie był tak bardzo popularny, jak dziś. Polegano na opiniach znajomych, relacjach zamieszczanych na zagranicznych stronach internetowych lub doświadczeniu przypadkowo napotkanych poszukiwaczy skarbów. Dziś Internet daje nieograniczone możliwości przeglądu dostępnego sprzętu, a jednak wybory te wciąż w wielu przypadkach pozostają przypadkowe. Dlaczego?
Swój pierwszy wykrywacz metali otrzymałem od doświadczonego poszukiwacza skarbów z Wielkiej Brytanii. Był to stary szkocki sprzęt, pamiętający pewnie początek lat dziewięćdziesiątych. Jego producentem była firma Savo Electronics, wykupiona później przez mającą kilkudziesięcioletnią tradycję, znaną dziś wśród amatorów eksploracji z całej Europy, firmę White’s Electronics. Sprzęt, który w mojej pamięci pozostał po prostu jako „błękitny Savo”, nie był mocno skomplikowanym wykrywaczem. Kilka pokręteł, ledwie widoczna wskazówka, plastikowa obudowa i… brak podłokietnika. Czasy jeszcze wtedy też były inne – nawet „błękitny Savo”, sprzęt nadzwyczaj uniwersalny, podczas prawie każdej wyprawy przynosił nową sensację: monety, guziki, odznaki. Ale czasy się zmieniały, amatorów leśnej eksploracji przybywało, a ja sam stanąłem wkrótce przed kolejnym wyborem…
Wybór padł na jeszcze wtedy nie tak bardzo popularny prosty i tani wykrywacz Garrett Ace 150, kilkanaście miesięcy później zaś na jego następcę – Garrett Ace 250. W obu przypadkach był to, niestety, wybór przypadkowy. Popularne „kanarki” dość szybko w moich rękach i na moim terenie okazały się sprzętem dla początkujących poszukiwaczy. Być może duży wpływ na to miał fakt, że jeszcze na samym początku mojej przygody z poszukiwaniem skarbów miałem szansę, dzięki zaprzyjaźnionemu poszukiwaczowi skarbów z Wielkiej Brytanii, zapoznać się z najlepszymi i najnowszymi wykrywaczami Whites’a i Fishera. Oba Garretty okazały się więc sprzętem jedynie przejściowym a ja żałowałem, że zdecydowałem się na zakup wykrywaczy zagranicznych producentów. Przecież były one projektowane do pracy w innych warunkach, były droższe niż sprzęt polskich producentów, którzy już wtedy dorównywali swoimi produktami znanym firmom ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
W polskim środowisku poszukiwawczym są różni detektoryści: jednych interesują wyłącznie poszukiwania militariów, innych monet, a jeszcze innych i jednego, i drugiego. Dla tych, którzy dopiero planują zakup swojego pierwszego sprzętu a – jak już wiemy – nie będzie to wybór prosty, mam jedną radę: swoje poszukiwania rozpocznijcie od zakupu wykrywaczy polskich producentów. W końcu pierwszy wykrywacz metali na świecie został stworzony na przełomie 1941 i 1942 roku właśnie przez Polaków, służących w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Co ciekawe, detektor skonstruowany przez Józefa Kosackiego oraz Andrzeja Garbosia, nie został opatentowany. Wynalazek polskich żołnierzy został przekazany nieodpłatnie armii brytyjskiej.
W Polsce jest kilku producentów, którzy podtrzymują tę znakomitą tradycję. Uwagę skupia na sobie przede wszystkim firma Armand Metal Detectors, mająca nie tylko doświadczenie w produkcji wykrywaczy metali przeznaczonych do poszukiwań w polskich warunkach terenowych, ale także, dzięki osobie Wojciecha Oksieńciuka – elektronika i archeologa – swoistą legendę. Armand Metal Detectors jest najstarszą polską firmą produkującą wykrywacze metali. Na rynku działa od 1985 roku. Przez ten czas, dzięki stosowaniu nowoczesnych rozwiązań w produkcji wykrywaczy metali, zdobyła nie tylko wysoką pozycję wśród polskich producentów, ale także uznanie wśród poszukiwaczy skarbów z całej Europy.
Detektory Armanda są lekkie i proste w obsłudze. Mają idealnie dobrane proporcje i duże zasięgi. Jedną z największych zalet tego polskiego producenta jest jednak to, że jego wykrywacze posiadają parametry konkurencyjne wobec zagranicznych, często dużo droższych wykrywaczy. Przy tym wszystkim – i to dla początkujących poszukiwaczy będzie najprawdopodobniej największa zachęta – Armand oferuje jedne z najniższych cen na tego typu sprzęt w Polsce.
Polskim i zagranicznym poszukiwaczom (Armand stworzył także angielskie wersje kilku wykrywaczy) firma oferuje osiem podstawowych modeli wykrywaczy metali: od lekkiego i niezbyt skomplikowanego detektora Armand Anticus, przez legendarny i uniwersalny wykrywacz Armand Prospector, a skończywszy na skonstruowanym przez poszukiwacza skarbów i inżyniera wojskowego najlepszym wyrobie firmy – wykrywaczu Armand Dominator 2. Wśród tych ośmiu podstawowych modeli jest jeden, który z pełną odpowiedzialnością polecić można początkującym, ale też doświadczonym poszukiwaczom – to następca legendarnego „Prospectora”: uniwersalny Armand Prospector 2. Sprzęt ten, będący udoskonaloną wersją swojego poprzednika, jest doskonałym wyborem dla wszystkich, których interesuje jednoczesne poszukiwanie monet i militariów.
Nadrabiając zaległości w znajomości polskiego sprzętu i poszukując wykrywacza, który byłby bardziej uniwersalnym sprzętem niż użytkowany przeze mnie od ponad dwóch lat Minelab X-Terra 705, a tym samym jego uzupełnieniem, zdecydowałem się na zakup najnowszego produktu Armanda. Cena, w porównaniu do produktu Minelaba, niewielka. Efekty? Zaskakujące! Ale o tym już wkrótce…