“Mazurskie Tajemnice” Przemka Kaweckiego śledzi na co dzień prawie 20 tysięcy osób. Jego kanał to z jednej strony intrygująca mieszanka historii i tajemnic, która potrafi zatrzymać przed monitorem na wiele godzin. Z drugiej strony to przewodnik po Warmii i Mazurach i to na tyle wciągający, by porzucić ekran i udać się na pasjonującą wyprawę po okolicy. O tym, jak prowadzić kanał z filmami o historii, czy Mazury to taki Dolny Śląsk, tylko jeszcze nieodkryty i o planach na dalsze działania rozmawiamy z Przemkiem Kaweckim, salezjaninem i twórcą “Mazurskich Tajemnic”.
zdziennikaodkrywcy.pl: – Odkrywanie historii może mieć różne oblicza. Ty chodzisz po swoich okolicach z telefonem, kamerą i mikrofonem, dokumentując to, co wydaje ci się ciekawe i tajemnicze. Tak powstają twoje „Mazurskie Tajemnice”. Skąd wziął się pomysł na tę serię filmów?
Przemek Kawecki: – Wychowałem się w Nidzicy, w cieniu krzyżackiego zamku. Całe dzieciństwo spędziłem nad brzegiem pobliskiego jeziora Omulew. Spacerując po lesie i okolicy, ciągle trafiałem na okopy, bunkry, fundamenty lub ruiny starych budynków. Poza tym zawsze fascynowały mnie stare, zarośnięte cmentarze, których w naszej okolicy nie brakuje. Może trudno w to uwierzyć, ale moje dzieciństwo przypadło jeszcze na czas komunizmu, a w tamtym okresie wszystko, co stare było tu po prostu „poniemieckie”, a cmentarze – „niemieckie lub faszystowskie”. Kiedy skończył się komunizm, w Nidzicy zaczęła ukazywać się pierwsza niezależna gazeta, a w niej artykuły prezentujące historię regionu. Wtedy okazało się, że na tych „faszystowskich cmentarzach” pochowani są żołnierze, którzy zginęli w czasie pierwszej wojny światowej w bitwie pod Tannenbergiem, a fundamenty odnajdywane w lasach to pozostałości mazurskich wiosek zlikwidowanych przez władzę komunistyczną. Pamiętam, jak po każdym artykule, który ukazał się w prasie, ruszałem z moim ojcem w teren i szukaliśmy miejsc o których pisali nieliczni, nidziccy regionaliści. Z tygodnia na tydzień przekonywałem się, że moja mała ojczyzna to bardzo fascynujący region. Praktycznie każda wioska, każdy las kryje w sobie jakieś urocze miejsce lub tajemnicę do odkrycia. W miarę upływu lat odwiedziłem dziesiątki ciekawych miejsc, zebrałem sporo historii, które warto opowiedzieć innym. I tak powstały Mazurskie Tajemnice.
– Twoja seria ma już wielu wiernych fanów. Spodziewałeś się aż tak dużego zainteresowania „Mazurskimi Tajemnicami”? Twoi widzowie kontaktują się z tobą? Przekazują informacje?
– Mazury i cały obszar województwa warmińsko-mazurskiego to jeden z najpiękniejszych regionów w Europie, bogaty w zabytki, z fascynującą historią, a jednocześnie ciągle jeszcze dziki i nieodkryty. Z tyłu głowy miałem przeczucie, że ludzie będą zainteresowani historiami, które opowiadam i miejscami, które pokazuję. Zwiększająca się ilość widzów na kanale ma zarówno plusy, jak i minusy. Z jednej strony przybywa ludzi z całej Polski (a nawet świata), którzy dzięki temu, co robimy na kanale, odkrywają Mazury i zaczynają planować tu urlopy czy wakacje. Z drugiej – pojawia się sporo przypadkowych osób, których jedynym wrażeniem po obejrzeniu któregoś z odcinków jest to, że mówię z manierą Makłowicza lub udaję Wołoszańskiego (śmiech).
Najtrudniejsze dla mnie jest jednak podtrzymywanie relacji ze stałymi, wiernymi widzami kanału oraz osobami, które podrzucają nowe tematy, czy nawet wprost zapraszają do siebie, z obietnicą oprowadzenia mnie po jakimś ciekawym miejscu w ich okolicy. Pisze do mnie wielu fenomenalnych ludzi, prawdziwych pasjonatów, dbających o regionalną historię, ale ja niestety fizycznie nie jestem w stanie odpowiedzieć na wszystkie zaproszenia, czy choćby regularnie dbać o te znajomości. To dla mnie bardzo niekomfortowa sytuacja, bo, czytając wiadomości, widzę jak bardzo ludziom zależy na spotkaniu, na zrealizowaniu materiału, a ja mogę tylko odpisać, że temat wpisałem na listę i że przy jakiejś okazji spróbujemy nakręcić odcinek. Czasami udaje się podjechać w ciągu miesiąca, a czasami trwa to nawet rok i dłużej. Nie każdy jest w stanie to zrozumieć i boję się, że jakaś część moich odbiorców może pomyśleć, że nie traktuję ich poważnie lub po prostu jestem nadętym bufonem. Co więcej, większość moich odbiorców jest przekonana, że ciągle mieszkam w Nidzicy i po pracy ruszam w teren. Tymczasem ja pojawiam się na Mazurach okazjonalnie, odwiedzając dom rodzinny, przyjaciół lub w celach służbowych (śmiech). Więc, przy okazji tego wywiadu chciałbym podkreślić, że każdą nadesłaną wiadomość traktuję bardzo serio, cieszę się z wszystkich reakcji (nawet tych bardzo krytycznych) i co jakiś czas weryfikuję listę tego, co mam w planach.
Pośród nadesłanych propozycji pojawiają się również tematy sensacyjne związane z ukrytymi depozytami, skarbami i tego typu wątkami do sprawdzenia. Do tej pory podjąłem się tylko jednej takiej sprawy, gdzie na prośbę jednego z widzów weryfikowaliśmy historię związaną z depozytem ukrytym w Zabłociu Kozłowskim. Załatwienie wszystkich formalności, pozyskanie partnerów do współpracy, aby poszukiwania mogły odbyć się legalnie, zajęło strasznie dużo czasu. Jeśli ktoś nigdy nie przeszedł tej ścieżki, nie jest w stanie zrozumieć, ile energii to pochłania. Efekt nie był powalający, ale przynajmniej udało się opowiedzieć historię jednej, małej, zapomnianej mazurskiej wioski, udokumentować to, o czym za kilka lat może już nikt nie będzie pamiętał. Po tym odcinku pojawiło się kilka nowych informacji, włącznie ze wskazaniem konkretnych lokalizacji do przeszukania, ale aby się tym wszystkim zająć, musiałbym przez najbliższe kilka lat skupić się tylko na Mazurskich Tajemnicach, a to przecież tylko hobby, coś, co robię w wolnym czasie przy pomocy moich przyjaciół i znajomych.
– Pokazujesz ciekawe, tajemnicze miejsca na Mazurach. Okazuje się, że nie trzeba jechać na Dolny Śląsk, by odnaleźć historię. Pomóż czytelnikom portalu w zaplanowaniu weekendowej wyprawy po tajemniczych miejscach w województwie warmińsko-mazurskim, w których historia jest na wyciągnięcie ręki.
– Jeśli ktoś jest mieszkańcem województwa, to właściwie musi tylko wyjść z domu i dobrze się rozejrzeć (śmiech). Zauważam, że spora część widzów, która trafiła przypadkiem na kanał, po obejrzeniu kilku odcinków, zaczyna interesować się historią swojej miejscowości i okolicy. Ludzie pierwszy raz w życiu robią sobie np. wycieczkę na cmentarz ewangelicki, który jest na górce za ich domem i odkrywają tam nazwiska, piękne grobowce. Zaczynają czytać, dopytywać, szukać historii tych ludzi i miejsc z nimi związanych. I tak rozpoczyna się wielka przygoda z rodzimą historią w tle. Ja sam, podróżując po naszym regionie, odnajduję ciągle nowe miejsca. Ostatnim moim wielkim – nowym/starym – odkryciem są Wzgórza Dylewskie. Można tu spędzić cały dzień, objeżdżając teren samochodem lub rowerem. Przygodę warto rozpocząć od parku podworskiego Johanna Larasa w Dylewie. To bezcenna perła tego terenu, która z roku na rok obraca się w ruinę. Kolejnym punktem wartym polecenia jest średniowieczny kościół w Glaznotach. Położenie świątyni i całej miejscowości w dolinie rzeki Gizeli tworzy niepowtarzalny krajobraz. W miejscowości znajduje się również odrestaurowany imponujący most kolejowy. Z Glaznot koniecznie warto wybrać się do miejscowości Zajączki, aby zobaczyć ciekawy, ewangelicki cmentarz oraz potężne grodzisko Sasinów. Zwieńczeniem wyprawy może być panorama z wieży widokowej na Dylewskiej Górze. To tylko kilka miejsc, które średnio zaawansowanej ekipie szczelnie wypełnią cały dzień, ale Wzgórza Dylewskie i ich najbliższa okolica mają naprawdę dużo do zaoferowania.
Zapraszam również w moje rodzinne rejony. Jeśli ktoś nigdy nie był w Nidzicy, obowiązkowo powinien zrobić sobie wycieczkę z przewodnikiem po naszym zamku, a potem ruszyć do miejscowości Łyna, by przespacerować się po Rezerwacie Źródeł Rzeki Łyny. Będąc w Łynie koniecznie trzeba odwiedzić położone tuż obok Orłowo z największym cmentarzem pobitewnym z I wojny światowej. Można też cofnąć się kawałek i w miejscowości Bolejny zwiedzić schron bojowy z II wojny światowej, odnaleźć nienaruszoną zaporę przeciwpancerną i całe mnóstwo schronów na pojedynczego strzelca, czyli tzw. garnków Kocha. Szukając noclegu, warto rozejrzeć się za pensjonatem lub domkiem nad jeziorem Omulew. Korzystając z pogody, można rozkoszować się dziką naturą, spacerując po rezerwacie Koniuszanka II, znajdującym się w pobliżu miejscowości Wikno. Tu również trafimy na elementy fortyfikacji z II wojny światowej i zachwycającą przyrodę. Ten region o każdej porze roku zachwyca inaczej. Aby ułatwić planowanie pobytu w Nidzicy i okolicach mogę polecić przewodnik, który udało nam się wydać w tym roku, przy współpracy z Gazetą Nidzicką, powiatem i wieloma innymi podmiotami. Jest to przewodnik prowadzący śladami I wojny światowej w powiecie nidzickim. Na bazie podanych tam informacji, można zaplanować ciekawy, wielowątkowy weekend w okolicach miasteczka. Wydawnictwo jest dostępne w biurze promocji miasta.
– Kilka lat temu zrealizowałeś serię filmów o historii I wojny światowej. Udało ci się dokonać wtedy jakiegoś interesującego odkrycia?
– Największym odkryciem byli ludzie, których spotkałem. Przygotowując się do pracy nad serialem opowiadającym o bitwie pod Tannenebrgiem, prawie rok spędziłem na czytaniu dostępnych opracowań. Jednak dopiero spotkanie z żywym człowiekiem, wędrówki po terenie, po miejscach gdzie toczyła się bitwa były prawdziwą frajdą i dotykaniem historii. Każdy wyjazd na realizację był odkrywaniem kolejnych, mało znanych wątków z bitwy, która przetoczyła się tu w sierpniu 1914. W mojej pamięci na długo pozostaną np. wyprawy do Zerbunia i Biesowa, gdzie pan Rafał Bętkowski oprowadził mnie po cmentarzach i polach bitewnych, na których VI Korpus rosyjski został rozgromiony i zmuszony do odwrotu. Pamiętam też spotkanie z panem Bogumiłem Kuźniewskim, który odkrył przede mną wiele tajemnic związanych z Tannenbergdenkmal – największym pomnikiem jaki postawiono na przedmieściach Olsztynka na pamiątkę bitwy pod Tannenbergiem.
Podczas dokumentacji spotkałem też rasowych poszukiwaczy, którzy dużą część swojego życia spędzili na przeczesywaniu pobitewnych pól Tannenbergu z wykrywaczami. Ci ludzie często posiadali ogromną wiedzę dotyczącą konkretnych potyczek i zdarzeń. Wiedzę weryfikowaną odkryciami. Miałem nadzieję, że uda nam się zrobić choć jeden odcinek opowiadający o tego typu odkryciach, jednak zarówno względy prawne, jak i pewnego rodzaju zmowa milczenia dotycząca odkryć na Tannenbergu uniemożliwiły w tamtym okresie realizację takiego odcinka. Liczę jednak, że kiedyś uda się wrócić do tematu, pokazać, co i gdzie zostało odkryte, oraz powiązać te odkrycia z konkretnymi wydarzeniami z tej bitwy.
– „Mazurskie Tajemnice” to już pokaźna biblioteka filmów. Jeśli ktoś z czytelników portalu dopiero dziś uruchomiłby twój kanał, to od czego powinien zacząć? Masz swój ulubiony odcinek?
– Myślę, że najbardziej zaskakującym i szokującym odcinkiem w całej serii jest bez dwóch zdań odcinek o pseudo-megalitycznym cmentarzu Dohnów w Markowie. Położenie i wygląd tej nekropolii, jej zawiła i nie do końca jasna historia i symbolika powodują, że człowiek po obejrzeniu materiału chce osobiście dotknąć tej tajemnicy. W moim odczuciu to jedno z kompletnie niedocenionych turystycznie miejsc na mapie województwa warmińsko-mazurskiego. Osobiście chętnie zapłaciłbym 10 czy 15 zł za wejście na teren takiej nekropolii, po to by wysłuchać historii jej powstania i dowiedzieć się czegoś więcej o pruskim, szlacheckim rodzie Zu Dona-Lauck.
Piramida w Rapie doczekała się solidnego opracowania i renowacji, mam więc nadzieję, że również ten zabytek doczeka się podobnej opieki. Odpowiadając jednak na pytanie, czy mam swój ulubiony odcinek: bardzo lubię wszystkie odcinki, które nazywam „wyprawami dokumentacyjnymi”, tzn. takie, które powstały spontanicznie. Należy do nich np. ostatnio opublikowany film o strażnicy krzyżackiej nad jeziorem Mielno, historia wyspy Herty na jeziorze Wulpińskim, niektóre filmy z cyklu „cmentarze Tannenbergu” czy też film pt. „Nazista w Kurhanie”.
– Jesteś kapłanem, salezjaninem. Jak udaje ci się łączyć codzienne obowiązki z pasją i odkrywaniem historii?
– Wymaga to sporo dyscypliny, ale jak coś lubisz i kochasz, to zawsze znajdziesz czas i siły, aby się tym zająć. Wie to każdy, kto dzieli swoją pasję między życie zawodowe i rodzinne. Mam to szczęście, że nie muszę zajmować się w życiu rzeczami, które robiłbym na siłę albo z przymusu. Kapłaństwo to moja droga życia, która daje mi wiele radości i głębokie poczucie sensu. Dodatkowo misją mojego zakonu jest nastawienie na młodzież, edukację i wychowanie, więc ciężko się zestarzeć (śmiech). Natomiast Mazurskie Tajemnice to czyste hobby, które stanowi odskocznię i jest końcowym efektem fascynacji moją małą ojczyzną.
Oczywiście przez te kilka lat kanał stał się przestrzenią, która, oprócz chęci, wymaga czasu i dobrego planowania. Założyłem, że mogę wrzucać jeden film w miesiącu. Przygotowanie, realizacja i montaż pochłaniają praktycznie większość mojego wolnego czasu, ale nie jest to czas zmarnowany. Oczywiście moje działania na tym polu nie byłyby możliwe, gdyby nie wąskie grono przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Nie da się jednak ukryć, że wszystko to wymaga czasu, środków i energii, dlatego po długim czasie postanowiłem, że czas najwyższy założyć konto na Patronite i poprosić widzów o wsparcie. Gdyby udało się zdobyć środki na operatora i montażystę, na pewno zyskałaby na tym jakość naszych produkcji, a ja miałbym więcej czasu na przygotowanie kolejnych wypraw.
– Czym Przemek Kawecki zaskoczy nas jeszcze w przyszłości? Masz w planach nowe projekty? Wyprawy? Książki?
– Czasami znajomi pytają mnie, czym będę się zajmował, jak skończą się tematy do Mazurskich Tajemnic. Zawsze odpowiadam, że przygotowując jeden film miesięcznie, mam co robić do 90-tki, a i tak lista możliwości nie zostanie wyczerpana. Liczę więc, że Bóg pozwoli mi długo żyć i cieszyć się dobrą kondycją i zdrowiem. Aktualnie mam plany na 3 lata do przodu, a ciągle pojawiają się kolejne wątki i pomysły. Sprawa jest o tyle utrudniona, że obecnie nie mieszkam w Polsce, ciężko więc zareagować na każde zaproszenie i propozycję, ale przy dobrym planowaniu da się naprawdę wiele osiągnąć.
Odnośnie do nowych pomysłów, to coraz częściej widzowie kanału pytają o przewodnik śladami Mazurskich Tajemnic. Póki co udało się stworzyć wspomniany przewodnik pt. „Turystyczny szlak I wojny światowej w powiecie nidzickim”. Nie jest to może wydawnictwo idealne, ale pierwszy krok w kierunku stworzenia kompleksowego, popkulturowego przewodnika po mojej małej ojczyźnie. Tu również trzeba podkreślić, że tego typu wydawnictwa nie byłyby możliwe, gdyby nie praca starszego pokolenia regionalistów, kolekcjonerów i naukowców. W czasie moich poszukiwań i wypraw dotknąłem również kilku tematów, które z różnych powodów nie mogą być pokazana na kanale, czy opisane wprost w jakimś artykule. Chodzi tu np. o niewyjaśnione zabójstwa, miejsca w których straszy, czy też zwykłe ludzkie tragedie z najnowszą historią mazur w tle. Pokazanie tych tematów w formie dokumentalnej mogłoby wzbudzić wiele niepotrzebnych emocji, czy też zranić, dotknąć, a może nawet zniszczyć czyjeś życie. Jednocześnie są to tematy na dobrą, sensacyjną powieść czy też mocny horror. Właściwie nie trzeba wiele kreować, wystarczy tylko dobrze opisać fakty i dzieło będzie gotowe. Jednak dzisiaj trudno mi powiedzieć, czy ten pomysł będzie zrealizowany za rok, czy za dziesięć lat. Ja jestem cierpliwy i zakładam, że mam jeszcze trochę czasu.