Na długo przed premierą stał się hitem. Nie wiadomo, czy to efekt odpowiednich zabiegów marketingowych, czy krążące po poszukiwawczych forach na całym świecie pierwsze pozytywne opinie testerów. 16 lutego do dystrybutorów, w tym także do Polski, trafi Makro Racer – nowy wykrywacz tureckiego producenta Makro Metal Detectors.
Kolorystyka jak w Minelabie X-terra 505, konstrukcja zbliżona do najnowszych Fisherów. Jeśli działa równie dobrze, jak wygląda, a – jak zapewnia producent – Makro Racer to doskonała ergonomia i solidność wykonania połączona z niespotykaną do tej pory w tej klasie wykrywaczy czułością, sprzęt może szturmem zdobyć europejski rynek. A przynajmniej zmniejszyć zainteresowanie sprzętem z tej samej półki cenowej i przejąć część rynku wykrywaczy do 3 tysięcy złotych.
Makro Racer reklamowany jest jako uniwersalny sprzęt na monety i biżuterię. Ma sięgać głębiej niż inne produkty tego typu. Producenci zwracają też uwagę na nowoczesny design, co jednak dla wielu poszukiwaczy nie będzie miało najmniejszego znaczenia. Ma być ergonomiczny, nie obciążać ręki, a czy się świeci, czy nie, to nie ma już żadnego znaczenia. W tym przypadku waga Makro Racer z cewką (w zestawie cewka DD, 29 cm x 18,5 cm, wodosczelna) i bateriami (wykrywacz zasilany jest czterema bateriami AA, mają zapewnić do 30 godzin ciągłej pracy) to 1,4 kg.
Warto przyjrzeć się nowatorskim rozwiązaniom, które zastosowano w Makro Racer, a jakie charakteryzowały do tej pory sprzęt z wyższych półek cenowych. Poszukiwacze dzielą się na tych, którzy znajdują i tych, którzy chodzą bez słuchawek. Ci, którzy rezygnują ze słuchawek z powodu plączącego się kabla, z pewnością ucieszą się z rozwiązania, jakie zaproponował producent. Do dyspozycji użytkowników będą bowiem słuchawki bezprzewodowe (nie znajdują się w standardowym zestawie). Nowością jest zastosowanie wibracji, która sygnalizuje pojawienie się metalowego przedmiotu w ziemi. Może to być ciekawe rozwiązanie, szczególnie wtedy, gdy poszukujemy w głośnym otoczeniu – w sąsiedztwie dróg czy placów budowy. Pytanie, jak bardzo obciąży to nasze baterie? Bo co do tego, że obciąży, to nikt nie powinien mieć wątpliwości.
Mieliśmy już na rynku wykrywacze z podświetlanymi panelami, ale chyba po raz pierwszy – no może poza Nokta Fors Core – w ręce poszukiwaczy trafi wykrywacz z latarką. Czy to zbędny gadżet czy praktyczne udogodnienie, to wiedzą tylko ci, którzy preferują nocne poszukiwania, a takich przecież w środowisku nie brakuje. Jest też pinpoint, czyli opcja precyzyjnego namierzania, ale to w wykrywaczach od wielu lat standard.
I jeszcze kilka słów o pracy wykrywacza. Oferuje on cztery tryby pracy: All Metal (wszystkie metale), Two Tone (dwa tony), One Tone (jeden ton) i Beach (plaża). Sam potrafi dostosować się do gruntu, ale każdemu i tak radzę, by zawsze robił to ręcznie. Na wyświetlaczu wskaźnik mineralizacji gruntu. Wyświetlacz wydaje się być czytelny i kontrastowy. Nikt nie powinien mieć problemów z odczytaniem wskazań. Producent daje na sprzęt dwa lata gwarancji.
Jako zwolennik analogów i przeciwnik udziwniania sprzętu gadżetami, które pobierają energię, sceptycznie podchodzę do pewnych rozwiązań. Przyznaję jednak, że coś mnie w tym sprzęcie urzekło. Mam nadzieję, że działać będzie tak, jakie pokłada się w nim nadzieje. Tak czy inaczej, trudno oceniać jest sprzęt, który nie trafił jeszcze na rynek. Dlatego z przymrużeniem oka przyglądam się wszelkim dyskusjom na forach internetowych, gdzie już wydaje się opinie: od wielbiących po krytyczne.
Wykrywacz dostępny jest póki co w przedsprzedaży. W Polsce dystrybucją sprzętu zajmuje się sklep mocnysygnal.pl. Do rąk nabywców trafi zapewne po koniec przyszłego miesiąca. Będzie go można kupić w cenie 2399 zł. Jestem ciekawy, jak zareaguje na niego polski rynek, który do tureckiej konstrukcji podejdzie pewnie z podobnym uprzedzeniem, jak do rodzimych konstrukcji.