Gdy Niemcy wkroczyli do Niedźwiedzia, zaczęli systematycznie pakować i wywozić zbiory Wacława Mieczkowskiego. Wśród nich znajdowały się między innymi obrazy Matejki, Kossaka, Suchodolskiego i Rubensa. O tym, w jaki sposób dzieła trafiły do niewielkiego Niedźwiedzia, jak przebiegała ich grabież w czasie wojny i czy uda się je kiedykolwiek odnaleźć rozmawiamy z Pawłem Beckerem, regionalistą, jednym z organizatorów Wąbrzeskiego Festiwalu Historycznego i członkiem Wąbrzeskiego Stowarzyszenia Historyczno-Eksploracyjnego “Frydek”.
zdziennikaodkrywcy.pl: – Po raz pierwszy usłyszałem o zbiorach właścicieli dworu w Niedźwiedziu w trakcie V Wąbrzeskiego Festiwalu Historycznego. Nie przypuszczałem nawet, że w tej części Polski znajduje się miejsce, które skrywa aż tak ciekawą historię. Kiedy Pan zetknął się ze skarbami Niedźwiedzia?
Paweł Becker: – Trudno powiedzieć, kiedy był ten pierwszy raz – skarby dworu niedźwiedzkiego to w powiecie wąbrzeskim dosyć popularny temat, jeden z historycznych “mitów” regionu, tak jak rzekomy tunel pod zamkiem, pobyt Sienkiewicza w Orłowie czy opisy wkroczenia wojsk polskich w styczniu 1920 roku. Opowieści, że dwór Wacława Mieczkowskiego był wspaniałym muzeum, mieszczącym skarby historii i sztuki, pojawiały się w wielu lokalnych opracowaniach, przewodnikach. Bliżej tematem zainteresowałem się podczas studiów historycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pracę licencjacką poświęciłem dziejom rodu Działowskich, a z nich wywodziła się żona Wacława Mieczkowskiego, Władysława. Pracę magisterską poświęciłem już tylko im – dziejom rodziny i kolekcji niedźwiedzkiej.
– Kiedy zaczęła się historia tego miejsca jako składnicy skarbów sztuki?
– W XIX wieku budowniczowie dworu, Kucharscy, rozpoczęli gromadzenie dzieł sztuki, ale to były zbiory prywatne, jak w wielu innych dworach i pałacach ziemiańskich. Arystokracja krwi i pieniądza lubiła po prostu otaczać się pięknymi, zabytkowymi przedmiotami. Drogą rodzinnych mariaży dwór przeszedł w ręce Mieczkowskich herbu Zagłoba. Wacław Mieczkowski był człowiekiem, dla którego zbieranie i udostępnianie dzieł sztuki i przedmiotów będących świadkami i świadectwami przeszłości stało się pasją i celem życia. Jeździł po aukcjach całej Europy, kupował obrazy, rzeźby, meble, porcelaną, pamiątki przeszłości… Rozbudował też dwór w Niedźwiedziu, który stał się jednocześnie, co trzeba podkreślić, rezydencją ziemiańską i muzeum. To nie była kolekcja otwarta dla znajomych, tam naprawdę przyjeżdżały wycieczki, dziennikarze, uczniowie… A pamiętajmy, że to wszystko zaczynało się w czasach bismarckowskich, Kulturkampf w pełni, walka o polskość nie była łatwa. A w wolnej Polsce zbiory były szeroko opisywane w polskiej prasie.
– Jakie najcenniejsze eksponaty można było podziwiać w Niedźwiedziu? I czy każdy miał do nich dostęp?
– Pamiątki ze wszystkich czasów i epok – mówiono o zbiorach niedźwiedzkich. Znaleziska z wykopalisk archeologicznych, sześć pełnych zbroi rycerskich, zegar w stylu Ludwika XIV, pasy słuckie, dzwonek używany w czasie konklawe, obrazy Matejki, Kossaka, Suchodolskiego i Rubensa… Mebelki należące do syna Napoleona, meble z dworu króla Serbii, portret koronacyjny Stanisława Augusta pędzla Marcello Bacciarellego, dwumetrowy rzeźbiony z kości słoniowej różaniec królowej Jadwigi, pierścień Kościuszki, serwis do kawy ks. Józefa Poniatowskiego, łóżko Napoleona… Wymieniam jednym tchem tylko te najcenniejsze, najsłynniejsze… One były w tym dworze też jako przedmioty codziennego użytku. Z serwisu księcia Józefa pito herbatę, właściciel sypiał w napoleońskim łożu, powiadano, że nawet kolekcja nocników była zaszczycona na swój sposób przez sławne osoby… Mógł to wszystko zobaczyć każdy, muzeum było otwarte dla zwiedzających jak każde inne. Wacław Mieczkowski osobiście oprowadzał po dworze i parku.
– Cenne zbiory nie były jedynym skarbem Niedźwiedzia. Słynny w całej okolicy był też park. Czy to prawda, że wzorowano go na wiedeńskim Schoenbrunnie?
– Tak, ogrody (bo należy mówić o kilku ogrodach) były częścią tego kompleksu. Ogród francuski, największy, był wzorowany na wiedeńskich ogrodach cesarskich, obok był staw a na nim “wyspa umarłych” wzorowana na analogicznej, znanej z malarstwa. Był ogród angielski, sentymentalny i rosarium, które przynosiło ogromne dochody. Pośrodku ogrodu francuskiego mieściła się kapliczka Matki Boskiej, zachowana do dziś a wzniesiona z okazji narodzin syna właściciela, Leszka.
– Co stało się ze zbiorami Mieczkowskich w trakcie wojny?
– Najprościej i najokrutniej – zostały rozgrabione na oczach Mieczkowskiego i przestały istnieć. Dwór wpadł w ręce okupantów, a hitlerowcy traktowali zbiory jako łup wojenny. Na oczach pana Wacława, któremu pozwolono pozostać we dworze, z niemiecką precyzją ładowano do skrzyń obrazy, rzeźby, tkaniny, porcelanę i wywożono na zachód, w głąb Rzeszy. Wywieziono niemal wszystko. Jedynie epizod sowiecki był paradoksalnie łaskawszy – oto dowódca oddziału Armii Czerwonej kazał resztki zbioru zamknąć pod kluczem i zakazał dalszej dewastacji. Był, jak się okazało, miłośnikiem sztuki, a jedynie wojna zaprowadziła go do koszar… Ale to już były resztki, fragmenty, ledwie niewyraźne odbicie blasku dawnej świetności. Po Mieczkowskim został testament zawierający takie przedmioty jak lusterko czy grzebień.
– Uważa Pan, że uda się kiedyś odnaleźć choć część eksponatów z Niedźwiedzia?
– Wierzę w zorganizowanie wystawy lub wydanie albumu przedstawiającego zachowane dzieła. Te się zachowały – oto bowiem podczas rozwodu, żona Wacława Mieczkowskiego, Władysława z Działowskich, okazała się dosyć chciwa (chwała jej za to!) i podczas podziału majątku zabrała sporo przedmiotów. Inne zbiory, zwłaszcza meble otrzymały córki w posagach. Nieliczne dzieła trafiły do muzeów w całej Polsce. Opracowanie listy ocalałych dzieł jest możliwe.
Natomiast co do rewindykacji – wysoce wątpliwe. Muzeum Mieczkowskich było placówką prywatną. Nie jestem w stanie w tym momencie stwierdzić, czy dzieła niedźwiedzkie trafiły na oficjalną listę strat polskich dzieł sztuki w czasie II wojny światowej – osobiście wątpię. Zatem Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie ściga ich posiadaczy, nie poszukuje ich na zagranicznych lub polskich aukcjach.
No i jest legenda, jakoby Władysława z Działowskich zakopała w ogrodzie najcenniejsze przedmioty w pierwszych dniach wojny – miały tam trafić pamiątki po Kościuszce i różaniec Jadwigi Andegaweńskiej. Ile w tym prawdy? Ja – jak i inni poszukiwacze skarbów – chcę wierzyć, że sporo.
– W jakim stanie dwór znajduje się dzisiaj? Czy jest szansa na przywrócenie mu dawnej świetności?
– Po 1945 roku we dworze urządzono Klub Rolnika, co przyspieszyło dewastację dworu. Po 1989 roku runęła wieża dworska, co zaskutkowało też zniszczeniem części kuchennej. Park zarósł wówczas, a nikomu nie zależało na odbudowie. Prawda jest też taka, że Niedźwiedź był sławny dzięki swym zbiorom, a nie estetyce samej budowli. Na szczęście kilka lat temu znalazł się nowy nabywca zespołu dworskiego – nad korpusem głównym pojawił się dach, park został wykoszony, corocznie odbywa się tu festyn historyczny. Jest więc jasne światło w tunelu.